Reklama

Wiem, pokusa jest duża. Salony podnoszą ceny, a sąsiadka z bloku obok robi pazurki "po taniości". Do tego "wszystkie dziewczyny chodzą i są zadowolone". Ale to się może skończyć uczuleniem i to w najlepszym wypadku. Czy mam wspominać o zapaleniu wątroby albo zakażeniu HIV? To nie jest straszenie. To codzienność wielu kobiet, które chciały "tanio i ładnie", a skończyły w bardzo złym miejscu.

Reklama

"Przecież każdy jakoś zaczynał"

Oczywiście że tak. Sama znam osoby, które przyjmowały pierwsze klientki na desce do prasowania, a dziś są cenionymi instruktorami. Ja zaczynałam na stoliku i krzesełku balkonowym w kącie wynajmowanego mieszkania. Ale jest kilka istotnych różnić, a pierwsza z nich to świadomość. Tej niestety często brakuje osobom, które przyjmują klientów w domu.

Poza tym sąsiadka z bloku obok prawdopodobnie się już nie uczy ani nie jest na początku swojej drogi, ale prowadzi swój mały nielegalny biznes od wielu lat. Regularnie wrzuca ogłoszenia do sieci, że za 50 złotych zrobi hybrydkę. Dodaje kilka byle jakich (albo podebranych z Pinteresta) zdjęć i całe osiedle zaczyna pytać o terminy.

Tylko nikt nie pyta, czy pani sąsiadka ma sterylne narzędzia, czy wymienia je pomiędzy klientkami, czy ma podpisaną umowę z sanepidem, a już nie mówiąc o tym, czy robi to legalnie. To nie jest tylko wina tej stylistki, ale też klientek, które nie są świadome tego, co to oznacza dla nich i chcą po prostu taniej. Bo w salonach to hybrydka jest za 170 złotych. I nie będę się tu wdawać w dyskusję na temat tego, że ceny to nie nasze widzimisie tylko koszt prowadzenia biznesu. Zostańmy przy tym, że u Jadzi z 7C jest taniej. Ale czy lepiej?

Co może pójść nie tak?

Źle wykonany zabieg to jest tylko kropla w morzu możliwych niebezpieczeństw, które czekają na ciebie w takim przydomowym kąciku. Paznokcie to nie tylko estetyka, ale też zdrowie. Twoja domowa stylistka na pewno nie ma autoklawu, bo przecież "robi tylko znajomym" albo "przecież to wystarczy ofukać sprayem do dezynfekcji". O tym, czym się różni dezynfekcja od sterylizacji, już pisałam. Ale problem jest dużo poważniejszy.

Wirusy, drobnoustroje i bakterie nie pytają o znajomości, a praca niesterylnymi narzędziami może prowadzić do zakażenia infekcjami grzybiczymi, zapaleniem wątroby typu B, a jeśli dojdzie do przerwania ciągłości skóry (czyli stylistka zatnie cię brudnymi narzędziami), nawet do zakażenia wirusem HIV. Tylko sterylizacja pozwala usunąć formy przetrwalnikowe. Żaden piekarnik, dezynfekcja UV ani sterylizator kulkowy.

Oczywiście wiem, że autoklaw do sterylizacji to bardzo duża inwestycja i wymaga dostosowania pomieszczenia pod cały ciąg dekontaminacyjny. Ale niemal w każdym dużym mieście działają sterylizatornie, które za opłatą zrobią wszystko za ciebie, a czasem nawet przywiozą ci czyste narzędzia pod drzwi. W małych miastach można zapytać u dentysty, w studiu tatuażu albo w przychodni. Tylko wystarczy chcieć.

Z drugiej strony mamy problem jednorazowych produktów, które z oszczędności używane są kilka razy. To przede wszystkim pilniki, patyczki drewniane, szczoteczki do odpylania i rękawiczki (które w zasadzie w domowych salonach w ogóle nie występują). Po dotknięciu nimi skóry lub paznokcia wszystko to od razu staje się jednorazowe. Po wykonanej usłudze taki pilnik ląduje w koszu. Nie w szufladzie, nie w kopercie, nie w torebce klientki. W koszu.

"Ale nigdy nic się nie stało"

Ale czy to oznacza, że się nie stanie? Ile znamy historii dzieciaków, które przecież zawsze chodziły tą trasą, aż okazało się, że tą samą trasą przejechał też pijany kierowca? Ile historii o tym, że ktoś palił przez całe życie i nic się nie stało, a finalnie umarł na raka płuc? Ile razy jechałaś z zapaloną ikonką "check engine" z myślą, że przecież świeci się już tak długo, aż w końcu twoje Clio stanęło na środku ekspresówki pośrodku niczego?

Zdrowie i życie mamy jedno i osobiście uważam, że nie ma co ryzykować. Jeśli chcesz robić paznokcie u znajomej w bloku obok, sprawdź, czy robi to bezpiecznie. Już pal licho, czy legalnie, choć oczywiście nie umniejszam powagi tej sytuacji. Czarny rynek paznokciar to zmora każdego prawdziwego stylisty czy instruktora. Być może się ze mną nie zgodzisz, ale stylizacja paznokci to nie zabawa. To bycie chemikiem, biologiem, technikiem sterylizacji i fizykiem w jednym. I myślę, że warto o tym pamiętać, bo czasem płacisz dużo więcej, niż 50 złotych - płacisz własnym zdrowiem.


Czytaj także:

Reklama

Reklama
Reklama
Reklama