Reklama

To prawda, że jako stylistki zawsze staramy się być profesjonalne i skupić się maksymalnie na tym, co mamy przed sobą. Czasem jednak nasze myśli gdzieś uciekają, błądzą i zanim się obejrzymy, zaczynamy się zastanawiać, jak skończył się serial, który oglądałyśmy 15 lat temu z przyjaciółką, która później wyprowadziła się do Andaluzji. Postanowiłam podzielić się z tobą kilkoma rzeczami, do których na co dzień się nie przyznaję.

Reklama

Nie zawsze wiemy, co robić

Czasem zdarzają się klientki, które są "problematyczne". Często przychodzą z ubytkami albo bez paznokci (bo oczywiście "samo odpadło"), innym razem zgłaszają, że coś im się źle nosiło. Zwykle jesteśmy profesjonalne i wiemy, co robić krok po kroku, ale bywają sytuacje, kiedy nakładamy kolejne produkty, a w głowie mamy irytującą pustkę. Ale nigdy nie powiemy ci wprost, że nie jesteśmy pewne, czy tym razem będzie się trzymać.

A tak poważnie, bywa, że z niektórymi klientkami musimy działać metodą prób i błędów, bo czasem nawet doktorat z chemii nie pomoże w ustaleniu, co może się sprawdzić w tym przypadku. To te tak zwane wyjątki, co to potwierdzają regułę.

Bailando, bailando...

Podczas usługi wyglądamy na naprawdę skupione. Jakby każdy milimetr miał znaczenie. I oczywiście ma, ale kiedy mamy już duży staż, często działamy na autopilocie. Pamięć mięśniowa to niezwykła rzecz, która sprawia, że nawet z wysoką gorączką jesteśmy w stanie stworzyć piękną stylizację, nawet jeśli później ledwo pamiętamy, że ktoś był u nas na wizycie.

Ale ta pamięć mięśniowa ma też inną właściwość - sprawia, że czasem odlatujemy, a w naszym mózgu pojawiają się małpki, które grają na talerzach. Nucimy wtedy w głowie viralowe piosenki z TikToka, powtarzamy ulubione sekwencje z seriali albo po prostu zastanawiamy się, co zjemy na obiad i czy trzeba wstawić pranie. Więc jeśli czasem zaśmiejemy się w trakcie usługi, to nie dlatego, że z was kpimy, ale właśnie opowiedziałyśmy sobie żart życia.

Może nie zobaczy

Jako stylistki dużo widzimy, ale nie chcemy, żebyście wy widziały tyle samo. Dlatego czasem w trakcie usługi w naszych głowach pojawia się myśl "hm, może nie zauważy tego paproszka, który przypadkowo się utwardził". Liczymy na to, że nie zobaczycie tych małych babolków, które czasem nam się zdarzają. I pewnie tak jest, bo z doświadczenia wiem, że stylistki są wobec siebie bardzo krytyczne i często narzekają na rzeczy, których klientki czy po prostu osoby niezwiązane z branżą po prostu nie widzą.

Czasem się was boimy

Zdarza się, że mamy obawy przed kolejnymi wizytami, zwłaszcza jeśli mamy już pewne doświadczenia albo przychodzi do nas ktoś nowy. Bo umówmy się - klientki bywają różne, tak samo jak stylistki bywają różne i może ci się trafić osoba, która zniszczy ci płytkę albo powie ci, że umie tylko jeden typ zdobienia.

Kiedy więc czekamy na niektóre klientki, zastanawiamy się, czy przypadkiem nie znajdziemy pod paznokciami resztek z kulania kotletów mielonych albo czy na pedicure na pewno przyjdziecie w pełni ubrane. Czasem też boimy się, z czym do nas przyjdziecie. Nie chodzi tu o stan płytki, ale o inspiracje, jakie znalazłyście w sieci. W erze Pinteresta, który jest już opanowany przez AI, czasem zdarzają się naprawdę dziwne fotki referencyjne.

Czy to spowiedź stylistki? Nie, to bardziej apel do was - klientek - abyście nie myślały o nas źle, kiedy na 15 minut przyjmujemy "resting b*tch face". To nie tak, że nas czymś zdenerwowałyście. Być może właśnie myślimy o byłym albo po prostu chwilowo nasz mózg odpoczywa.


Czytaj także:

Reklama

Reklama
Reklama
Reklama