Reklama

Zdjęcia modelek z pokazów na jesień i zimę przypominają podobizny z rodzinnego albumu. Warkocze pensjonarek z przełomu wieków mieszają się z seksownymi kokami z lat 60. Ale ani jedne, ani drugie nie są tylko ślepym naśladownictwem, ale współczesną interpretacją fryzur z dawnych lat.

Reklama

Aby je wykonać, wcale nie musimy chodzić do fryzjera. Nawet brak długich włosów możemy zrekompensować, stosując wszelkie dopinki, treski, sztuczne pasma. Pomocne mogą się okazać dobre kosmetyki stylizacyjne: pianki, lakiery, żele czy nabłyszczające preparaty, które ułatwiają wykonywanie i utrwalają gotową fryzurę.
W tym sezonie prym wiodą wszelkiego rodzaju warkocze. Upina się je wokół czoła, z boku, z tyłu, w formie tak zwanych precelków lub korony w stylu rosyjskim. Gotową fryzurę utrwalamy lakierem, kolistymi ruchami, trzymając pojemnik kilkanaście centymetrów od głowy – będzie dobrze utrwalona, ale naturalna. Koki mają postać klasycznych "bananów", jakie nosiły gwiazdy lat 50. i 60. Zwykle są idealnie gładkie (po zastosowaniu kosmetyku wygładzającego), ale mogą też być nieco potargane i niechlujne czy przybierać postać okrągłych węzełków. Na podsuszone włosy nanosimy odrobinę pianki lub lakieru zwiększającego objętość od nasady włosów i lekko modelujemy je na szczotce, tak aby były podniesione i bardziej puszyste. Następnie upinamy je wysoko, prawie na czubku głowy lub tuż nad karkiem. Fryzurę z powodzeniem można wykonać nawet z półdługich włosów. Całość możemy lekko utrwalić lakierem albo podkreślić kosmetykiem nabłyszczającym.

Reklama

Marta Sadkowska

Reklama
Reklama
Reklama