Moda polska... promujemy do znudzenia?
Moda polska... Jeszcze dekadę temu określenie to niewiele mówiło. Nasi rodowici projektanci nie aspirowali do międzynarodowej rangi, nie słychać było wszem i wobec o bardziej spektakularnych jak na nasze warunki osiągnięciach osób chcących wybić się ponad przeciętność ze swoimi dizajnowymi pomysłami.


Moda polska... Jeszcze dekadę temu określenie to niewiele mówiło. Nasi rodowici projektanci nie aspirowali do międzynarodowej rangi, nie słychać było wszem i wobec o bardziej spektakularnych jak na nasze warunki osiągnięciach osób chcących wybić się ponad przeciętność ze swoimi dizajnowymi pomysłami.
W końcu doczekaliśmy się! Można od dziecka marzyć o sławie w wybiegowym biznesie, co więcej – mogą być to marzenia nie przeznaczone z miejsca do spalenia wraz z kupą innych nieprzeciętnych idei. Można być poważnym artystą!
Podejdźmy do realizacji tego typu aspiracji przyziemniej. Stoimy w punkcie, gdzie mamy czelność określać się mianem artysty, niech będzie projektanta ubioru. Po latach wypocin, wysiłku, pracy i kształcenia czujemy się zdolni do przeciwstawienia się ogólnospołecznej bądź chociaż niszowej krytyce i/lub uwielbieniu (na co w głębi serca liczymy). Zostaliśmy docenieni tu i ówdzie w lokalnych, a nawet ogólnopolskich konkursach, ktoś na nas zwrócił uwagę, ktoś pokiwał głową z aprobatą. Już ten etap jest dla wybrańców, więc skoro dotarliśmy tutaj – teoretycznie nie powinno być pod górkę. Jednak w tym miejscu przydałby się jakiś chociażby mały doping ze strony mediów.

Jakaś wzmianka, jakieś zdjęcia, jakiś uśmiech do kamery. I tu często pojawia się problem. Owszem – promujemy! (że pozwolę sobie na wcielenie się w nasze Drogie Polskie Media) Promujemy! Promujemy młode talenty, to co dobre, to co godne podziwu et cetera – krzyczą lwy i koty medialne.
Okey – o stokroć lepiej wygląda sytuacja 'tych na starcie' obecnie niż fazę rozwojową wstecz. Tylko dlaczego promujecie, promujecie, promujecie często do znudzenia te same gęby, te same wpasowujące się w komercjalną nagonkę style, dlaczego o zieniach-nie-zieniach i całej reszcie PL-fashion-elity mogę znaleźć wszystko począwszy od historii koloryzacji włosów skończywszy na relacjach z pokazów a wpisując w wyszukiwarkę Natalię Orłow czy Monikę Tomaszewską (które i tak już co nieco na swoich kontach mają) nie mogę od ręki znaleźć podstawowych informacji? No dlaczego? Bo promowana jest przede wszystkim komercha, to co się sprzedaje, co jest “medialne” a rzadko ktoś zawraca sobie cztery litery i mikrofon mniej szumnymi osobami.

Dobrze, że zaczynają wykluwać się akcje typu “Idą Młodzi”, aczkolwiek w mojej opinii takich przedsięwzięć powinno być trochę więcej, chociażby ze względu na to, że początkującym na rynku odzieżowym jest naprawdę trudno. Wykluczając nawet konkurencję – samo przygotowanie pokazowej kolekcji jest niezwykle kosztowne, co dopiero koszty związane z miejscem na pokaz i modelkami. Ja wiem, że dzisiejsi “wielcy” (albo chociaż “niemali”) też niejednokrotnie zaczynali od zera i podziwiam wiele naszych topowych projektantów, chociażby Gosię Baczyńską. Mam jednak nadzieję, że z czasem coraz mniej będzie zależało od szczęścia czy nazwiska a coraz więcej od poświęcenia, pasji i pracy, bo młodzi-zdolni-nieznani mają często tylko dwa wyjścia: albo próbować promować się samodzielnie albo przepaść.
Apeluję! Postarajmy się o mniej zatracanych geniuszy! Więcej uwagi dla początkującej grupy pomysłowych marzycieli! Oby nasza kreująca, już w paru przypadkach z lekka przeżarte, trendy elita zaczęła się w szybszym tempie rozrastać o nowych sztukmistrzów designu i image'u, bo zdarza mi się złapać się na tym, że ziewam przeglądając polskie portale mody.

