Zakochani w kundlach
Staje na naszej drodze trzęsące się biedactwo, zaniedbane, wygłodzone. I patrzy tak, że od razu decydujemy się przygarnąć nieszczęsną znajdę. Co nas czeka?

Kiedy przygarniemy kundelka, mamy wiele radości i... znacznie więcej obowiązków. Zabiedzone psiaki są tak wdzięczne, że znalazły dom, że zwykle od razu okazują nam serce i przywiązanie. Ale nie oszukujmy się, czasami taka przygarnięta psia bieda może dać nam do wiwatu, zanim się wzajemnie zrozumiemy. Trzeba więc na początek okazać pieskowi wiele serca i cierpliwości.
MAŁE RADOŚCI
Przygarniamy pieska i od tej pory mamy przyjaciela. Wita nas, gdy wracamy do domu, nawet jeśli nie było nas przez 15 minut, cieszy się z każdej chwili uwagi, z każdego spaceru.
- Filifionka nie odstępuje nas na krok. To już drugi przygarnięty przez nas piesek ze schroniska - opowiadają Małgorzata i Lech Wojniczowie z Olsztyna. - Podejrzewamy, że urodziła się w pseudohodowli, a kiedy nikt nie chciał jej kupić, bo wygląda jak jamnik na za długich nogach, to się jej pozbyto. Śmiejemy się, że to nowa rasa: jamnik wysokopienny.
Jest tak wdzięczna, że ciągle się przytula, macha ogonkiem i trzeba ją głaskać - dodaje pani Małgorzata. - Szybko przyzwyczaiła się do reszty zwierząt i domowych zwyczajów.
Jej obecność zmusza do aktywności. - Nawet jeśli nie chce się nam wstać, to i tak musimy, bo trzeba wyprowadzić na spacer i dać jeść. Dzięki przygarniętym psiakom mamy też nowych znajomych, bo psiarze zagadują do siebie na spacerach - tłumaczy Lech Wojnicz.
PORZUCONE, ZNALEZIONE
Czasami spotykamy kundelka zagubionego na ulicy albo jeszcze gorzej - przywiązanego przez okrutników do drzewa w lesie. Nigdy się nie dowiemy, co go spotkało. Może być bojaźliwy i niekiedy musi upłynąć sporo czasu, zanim się do nas przyzwyczai i naprawdę nam zaufa. Początkowo może też być agresywny - ze strachu, bo był tak okrutnie traktowany, że nie wie, co to życzliwość człowieka. Trzeba będzie okazać mu dużo ciepła i cierpliwości, by pozbył się starych przyzwyczajeń.
Nieco więcej - choć też nie zawsze - będziemy wiedzieć o kundelku, jeżeli zdecydujemy się na adopcję ze schroniska. Tam obserwowano psa i pracownicy wiedzą, jaki ma temperament, charakter, nawyki. Jednak stworzenie żyjące długo w schronisku musi być na powrót wychowywane. Być może trzeba będzie nauczyć psa czystości, przyzwyczaić do chodzenia na smyczy, czesania itd.
Najłatwiej jest z kundelkami urodzonymi np. u sąsiadów. Od małego uczone odpowiednich zachowań, raczej nie będą sprawiały kłopotów. Tyle że nigdy nie wiadomo, co z nich wyrośnie. Nawet w jednym kundelkowym miocie mogą być psy różniące się wielkością, długością i barwą sierści, temperamentem.
MĄDRE I Z CHARAKTEREM
Czasem los stawia je na naszej drodze, ale czasem wybieramy je świadomie, choć moglibyśmy mieć - lub mamy - także psa rasowego.
- Miałam dwa rasowe polskie owczarki nizinne, kiedy przeczytałam w „Gazecie Olsztyńskiej” prośby o adopcję zwierząt. Moją uwagę przykuła jedna: o bardzo starym piesku, którego nikt nie chce. Na zdjęciu zobaczyłam małe, białowłose, wychudzone i przestraszone stworzenie. Podjęliśmy decyzję - weźmiemy je - wspomina pani Małgorzata.
W schronisku bardzo się zdziwili, ale też ucieszyli. Ponad 13-letnia suczka miała za sobą bardzo ciężkie przeżycia. Ktoś się jej pozbył, przerzucając przez płot schroniska, łamiąc jej przy tym miednicę i nogi.
- W schronisku opowiedziano nam, że piesek raczej nie będzie chodził. Mimo to ją wzięliśmy. Najpierw nas sprawdzono, co bardzo nam się spodobało - to dobrze, że nie oddaje się psów ze schroniska w niepewne ręce, bez żadnej weryfikacji. Potem podpisaliśmy dokumenty adopcyjne i zabraliśmy psa do domu. Nazwaliśmy ją Bubuliną - opowiada Lech Wojnicz. - Rzeczywiście, nie chodziła. Przez pierwsze tygodnie musieliśmy znosić ją ze schodów na podwórko.
Któregoś ranka jednak nie zastaliśmy jej tam, gdzie zawsze. W pierwszej chwili myśleliśmy, że ktoś ją zabrał. Okazało się, że sama wybrała się na spacer do ogrodu. Myślę, że gdyby została w schronisku w ciasnym kojcu, nigdy by nie zaczęła chodzić i szybko pożegnałaby się z życiem - dodaje pani Małgorzata. - A u nas? Nie minęło dużo czasu, a sterroryzowała inne nasze psy i teraz to ona tu rządzi. Jest inteligentna i ma charakter.
Tak jak większość kundelków, bo tylko najsprytniejsze z nich potrafiły przeżyć w ciężkich warunkach, troszcząc się same o siebie. Potrafią sobie doskonale radzić w różnych sytuacjach, zwłaszcza zaskakujących. Rzadziej też chorują, ponieważ z miotu często przeżywają tylko najsilniejsze. Kundelki są na ogół łatwiejsze do wychowania niż psy rasowe, chodzą przy nodze i nie trzeba ich pilnować, by się nie zgubiły. Przez setki lat hodowli nie wymagano od nich określonych zachowań, jak np. od psów pasterskich umiejętności podejmowania samodzielnych decyzji i indywidualizmu. I nie ma obawy, że ktoś je nam ukradnie. Jedno jest pewne: o kundelki musimy dbać tak samo jak o psy rasowe, wymagają od nas takiej samej opieki i odpowiedzialności.