Reklama

Typ: dom wolno stojący
Położenie: Bantry Bay, Kapsztad, RPA
Metraż: około 600 m2
Właściciele: Georgia i Justin Letschertowie (ona jest dziennikarką, on właścicielem firmy kosmetycznej), ich dzieci: Leo i Milo

Reklama

Kupili nadmorską działkę: 1300 metrów kwadratowych. Ze zjawiskowym widokiem na ocean. W pobliżu zatoki Bantry Bay na przedmieściach Kapsztadu. Ale w odróżnieniu od swoich sąsiadów Georgia i Justin Letschertowie wcale nie marzyli, by atutem ich domu był widok na morze. – Nie chcieliśmy mieć w salonie fototapety – mówi Justin. – Nie chcieliśmy, by wnętrze było jak rama do obrazu. Zdaniem właścicieli widok na morze nie powinien zdominować wnętrza. Dlatego trzeba go odpowiednio „sprzedać”. Najlepiej w kadrach.
W myśl tej koncepcji ocean pojawia się w wielu oknach domu, zawsze w odpowiednich proporcjach. Jest jak seria pocztówek, a nie jedna wielka panorama. Tylko z poziomu basenu można bez przeszkód kontemplować zachody słońca nad horyzontem... Ale basen na razie nie jest dla dzieci żadną atrakcją. Może dlatego, że jeszcze nie umieją pływać. Wokół jest tyle innych rzeczy do robienia!

Dla Georgii i Justina, rodziców dwuletniego Leo i maleńkiej Milo, dom to miejsce, które ma jednoczyć rodzinę. Dlatego cały budynek został zorientowany nie na morze, lecz na wewnętrzny dziedziniec. Takie patio – wyłożone amerykańskim dębem, połączone z salonem, kuchnią i jadalnią – jest sercem domu. Siedząc przy stole, można mieć kontakt z osobami na wszystkich trzech kondygnacjach. To ważne, bo dom jest bardzo duży (600 metrów kwadratowych!), a członkowie rodziny i ich goście lubią być razem. – Takie rozplanowanie przestrzeni służy poczuciu wspólnoty. Dziedziniec to także najlepsze miejsce do wspólnej zabawy z dziećmi – mówi Georgia. Tym bardziej że jest naturalnie ocieniony. Zdobią go dwa duże fikusy, które są dumą właścicieli domu, bo udało się je ocalić podczas budowy. Georgia i Justin walczyli o każdy z nich z dużą determinacją. Teraz oprócz kadrów z widokiem morza w zasięgu ręki mają także pejzaż z fikusami.

W domu Georgii i Justina nie ma wyraźnego podziału na strefę zewnętrzną i wewnętrzną, granice między nimi są płynne. W przypadku dziedzińca z drzewami zupełnie nie wiadomo, czy to już „dwór”, czy jeszcze dom? Zacieraniu podziałów między strefami służą wielkie przeszklenia, otwarta przestrzeń. Wspólne dla wnętrza i „zewnętrza” są też materiały. Dominują dwa – beton i drewno. Z jasnego polerowanego betonu wykonano podłogi. Białe są też ściany. Meble, sprzęty i dekoracje mają kolor naturalnego drewna. Z drewna zrobiono też wszystkie wykusze. Te dwa kolory prowadzą ze sobą subtelną grę na wszystkich kondygnacjach domu. Sprawiają, że bryła domu i jego środek tworzą całość. We wnętrzu wrażenie spójności budują również dodatki. Przeważa styl vintage, ulubiony przez właścicielkę.– Zbieram nie tyle antyki – podkreśla Georgia – co rzeczy z drugiej ręki, które mają już swoją historię. – Te są najciekawsze. Większość przedmiotów Georgia przywiozła z podróży albo wyszperała na bazarach. Niebanalne są też niektóre meble. Na przykład stół w kuchni. Właściciele nazywają go „pływającym”. Ma tylko jedną nogę, w dodatku mało widoczną. Blat „wypływa” z wyspy kuchennej, a w pozycji poziomej utrzymuje go stalowa konstrukcja, dobrze ukryta wewnątrz.

Dom w Kapsztadzie jest pierwszym, który Georgia i Justin zbudowali razem. Jak na pierwszy raz, wyszło całkiem nieźle.

Reklama

Tekst Monika Winiewicz
Zdjęcia East News/Inside/W. HEATH
Architekt Sean Mahoney

Reklama
Reklama
Reklama